"Wkur...ia mnie obecne traktowanie frankowiczów". List wkurzonego Polaka
Wiecie co, wkur...a mnie obecne traktowanie frankowiczów. Wielu z Was - zakładam, że osób bez kredytu hipotecznego lub ze złotówkowym - odmawia nam prawa do pomocy. Pozwólcie mi wyjaśnić, dlaczego argumenty w stylu "widziały gały co brały”, "każdy wiedział, że kurs będzie się zmieniał” i “chcę równego traktowania” są prymitywne.
Po pierwsze, banki działają jak drobni bazarowi oszuści. Począwszy od stosowania niedozwolonych klauzul w umowach, przez co najmniej niemoralne przeliczanie kursów, po wyliczanie większej zdolności kredytowej w CHF niż w PLN. O rzetelności ich sprzedawców nie ma nawet co wspominać. Przypomnę, że przed tym całym bajzlem banki uchodziły za instytucje zaufania publicznego. Teraz już wiemy, że nie różnią się niczym od lokalnej kablówki.
Po drugie, system nas zawiódł. KNF odpowiednie rekomendacje wydał kilka lat za późno. Biorąc pod uwagę jakość naszej edukacji ekonomicznej i bardzo małe doświadczenie nasze i naszych rodziców z nowoczesnymi narzędziami finansowymi nie dawało nam świadomości tego jak ten system działa i co może się wydarzyć. Tak naprawdę większość naszej edukacji ekonomicznej to reklamy banków i zapewnienia “konsultantów”.
Po trzecie, różni ludzie są różni. Inaczej podejmują decyzje. Bardzo fajnie, że niektórzy z Was są tak racjonalni i analityczni, że potrafią oddzielić emocje (budowa własnego domu) od rozumu (inwestycja ekonomiczna). Super, świetnie i gratuluję! Ja nie potrafiłem. Niektórzy decydują emocjonalnie i intuicyjnie. Kiedy kupujesz dom - tak, DOM - to myślisz o pozytywnej przyszłości, o tym jak się Tobie będzie powodzić, jak się będzie rozwijała polska gospodarka. Jak złotówka będzie się umacniać. Taką historię sobie opowiadasz. I ten aspekt jest kompletnie nieobecny w dyskusji o kredytach frankowych. Bo niekwantyfikowalny. A ogromnie ważny.
W tym wszystkim najbardziej bolesna jest właśnie krytyka ze strony znajomych, przyjaciół i bliskich. Komentarze w stylu “przecież nikt mi nie pomaga spłacać kredytu w PLN”, to przejaw daleko posuniętego braku zrozumienia. A czasem nawet okrucieństwa.
Rozumiem, że spłacasz kredyt w PLN i czasem jest Ci ciężko. Mi też. Wyobraź sobie, że jesteś w moim położeniu. Masz za sobą 10 lat spłacania “kredytu”. W chwili obecnej masz 50 proc. więcej do spłaty niż wziąłeś/-aś. Czyli tak jakbyś wrzucał/-a (duże) pieniądze przez 10 lat do studzienki ściekowej. Obecna wartość kredytu, to 150 proc. wartości Twojego mieszkania. Nie możesz go sprzedać. Mało tego, nie wiesz, ile będziesz mieć do spłaty za dwa lata, za pięć. Nie wspominając o dziesięciu. I pamiętaj, że mowa tu o największych kwotach, z jakimi większość z nas będzie miała do czynienia w życiu.
Więc może przyszłoby Wam do głowy, że mamy ogromny problem ciążący nad naszym życiem? Że czujemy mieszankę wstydu, poczucia winy i poczucia krzywdy? Wstydu, że tak się daliśmy bankierom nabrać. Krzywdy, że system nie zadziałał i nas przed tym nie uchronił? Winy za to, że nie byliśmy dość mądrzy, żeby siebie i swoje rodziny przed tym gównem uchronić. I znów krzywdy bo instytucje i nasi przyjaciele niedość, że mają nasz problem w dupie, to jeszcze nas potępiają i musimy się zmagać z takimi prymitywnymi przytykami pt. “przecież wiedziałeś”.
Tak, kur...a, “wiedziałem”. Jest różnica między wiedzieć a “widzieć”. Teraz wiem. Wtedy nie wiedziałem.
I do tego ta ogromna niepewność. Bo nie wiem, czy mam jakiekolwiek szanse w dłuższym terminie. Nie wiem, czy moja umowa jest legalna. A nawet jeśli nie jest, to nie wiem, czy jak pójdę z nią do sądu, czy sąd przyzna mi rację. Nawet jak przyzna mi rację, to nie wiadomo, co to będzie oznaczać. W tej chwili profesorowie prawa nie są w stanie się ze sobą dogadać na ten temat! Nie mam pojęcia, ile to może potrwać, ani czym się skończy.
System zwyczajnie w tej chwili nie daje mi narzędzi, aby z tej sytuacji wyjść w sposób cywilizowany i kontrolowany. Jestem skłonny ponieść cenę, bo czuję się współodpowiedzialny za swój “kredyt”. Ale zrozumcie, że to musi być cena realna, osiągalna i zarządzalna. A nie podobna do wyroku.
Tak więc wina za sytuację z kredytami frankowymi leży po stronie: banków, regulatorów, kredytobiorców, systemu edukacji i pewnie paru innych instytucji. Nie wiem, k...wa, w jakiej kolejności albo w jakiej proporcji. Nie da się tego ustalić!
Ponadto zauważcie, że olbrzymia większość tej frankowej rzeszy kilkuset tysięcy osób siedzi cicho i płaci raty. Są niewidoczni. Nie ma ich na forach, nie ma na demonstracjach, nie ma ich w sądach ani w telewizji. Na razie. Tak naprawdę garstka najbardziej zdesperowanych prowadzi jakieś boje w sądach i organizuje się w stowarzyszeniach. Tylko Ci, którzy nie mają już wyboru i zaczął się w ich życiu dramat, coś z tym robią. Reszta potulnie płaci i czeka. Podejrzewam, że w dużej części wciąż nieświadoma tego, co nad nimi wisi.
Dlaczego? Bo ryzyko się jeszcze nie zmaterializowało. Bo na razie te kredyty są spłacalne. Gówno uderzy w wentylator dopiero, kiedy i kurs franka i oprocentowanie na nim będą wysokie. Wtedy sytuacja wymknie się spod kontroli. Wtedy będzie trwoga. Wtedy będzie pożar w burdelu i nie będzie czasu na cywilizowane wyjście z sytuacji. Będzie za to ratowanie banków wykupem. Wtedy wszyscy podatnicy - ja i Wy - zrzucą się na bankierów.
No bo przecież TERAZ nikt nie chce pomagać frankowiczom.
A przy okazji. Regulacje, prawo, wyroki, wiedza i obyczaje wymierzone przeciwko bankom pomogą na dłuższą metę wszystkim. Kredytobiorcom złotówkowym również. Rzeczy, o które walczą “frankowcy” to porządne regulacje, wycofanie niekonstytucyjnego bankowego tytułu egzekucyjnego, poprawnie działające bankructwo konsumienckie, edukacja sędziów, itd. itd. Jak na razie wszyscy, jak spojrzeć - od KNF, przez kolejne rządy, sejm, prezydenta po samego prezesa - siedzą w kieszeni banków. Wiedzcie jedno, drodzy złotówkowicze - bank Was załatwi przy pierwszej potrzebie na kruczkach w umowie.
O potencjale ekonomicznym Polski zamrożonym w ludziach uwiązanych do kredytu już nie będę wspominał, bo i tak ten list jest już długi.
Dlatego argumenty w stylu “mnie nie obchodzi, że masz problem z kredytem we franku” i “to twoja sprawa i ja się nie dorzucę” odbieram jako cyniczne, głupie, krótkowzroczne i egoistyczne. Dziękuję za uwagę. Możesz się walnąć klawiaturą w czoło.
Wkurzony Frankowicz
_Przedruk za zgodą autora listu. _