Dobrze żarło, ale zdechło. Malejąca frekwencja, spadające zainteresowanie "strajkiem kobiet", coraz mniejsze zasięgi w mediach społecznościowych i upolitycznienie protestu, agresja i wulgarność lewicowych aktywistów spowodowały, że hucznie zapowiadana przez nich "to jest wojna” powoli zwija manatki.