Marcin Makowski: Plagiat na Zachodzie wyklucza z życia publicznego. A w Polsce? Możesz zostać Rzecznikiem Praw Dziecka
Kradzież cudzej pracy intelektualnej, czyli mówiąc prościej - plagiat - powinien wykluczać z życia publicznego. Na Zachodzie, po udowodnieniu podobnych procederów, ministrowie zrzekają się swoich stanowisk. W Polsce? Po plagiacie robi się kariery w mediach, można również zostać kandydatem na Rzecznika Praw Dziecka.
Wraz z końcem wakacji, kończy się również kadencja aktualnego Rzecznika Praw Dziecka, Marka Michalaka. Kandydatów na stanowisko jest troje: to dr Sabina Zalewska - rekomendowana przez PiS, dr hab. Ewa Jarosz - polecana przez PO i Nowoczesną, oraz Paweł Kukiz-Szczuciński - zgłoszony przez Kukiz’15. Ocena ich kompetencji to zadanie dla specjalistów z pedagogiki. Oficjalnie wszyscy kandydaci spełniają wymogi formalne, posiadają odpowiednie wykształcenie oraz praktykę. Jak możemy jednak przeczytać w tekście ”Kopiuj, wklej, przylej”, opublikowanym na łamach najnowszego ”Tygodnika Powszechnego” - schody zaczynają się w momencie, w którym weźmiemy na warsztat nie tyle nawet same poglądy, co ich autorstwo. A to w przypadku kandydatki Prawa i Sprawiedliwości jest więcej niż wątpliwe.
CTRL C + CTRL V
Jak się okazuje, podczas korekty artykułu zwrócono uwagę na błędy w cytatach z prac naukowych Sabiny Zalewskiej, wykładającej na co dzień na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. W zadziwiający sposób pokrywały się one z fragmentami definicji encyklopedycznych z Wikipedii oraz ściąg dla uczniów z serwisów takich jak ”bryk.pl” czy ”sciaga.pl”. Dodatkowo, niekiedy całe strony, przekopiowywanie były z tekstów innych pedagogów i psychologów dziecięcych. Dla niepoznaki pani doktor umieszczała przy nich przypisy źródłowe, nie biorąc jednak przytaczanych bez zmian wypowiedzi w cudzysłów. Tam, gdzie w oryginałach ”pożyczonych” artykułów przypisów nie było, dla dodania pozorów naukowości wstawiała swoje - często zupełnie niezwiązane tematycznie z omawianym zagadnieniem.
Powiedzmy sobie wprost: nie tylko sam proceder plagiatowania, ale również niechlujność i bylejakość, z jaką Sabina Zalewska podeszła do sprawy, każą wprost zapytać o jej predyspozycje do pełnienia tak wrażliwej funkcji społecznej. Nie wyobrażam sobie, aby kradzież cudzej własności intelektualnej dało się w jakikolwiek sposób obronić. I to szczególnie w przypadku osoby, pracującej na katolickiej uczelni, zupełnie otwarcie okazującej przywiązanie do wartości konserwatywnych. Jest rzeczą co najmniej skandaliczną, że podobne oskarżenia spływają w Polsce po wielu osobach bez żadnego uszczerbku dla ich karier, jak miało to miejsce choćby w przypadku dziennikarki Elizy Michalik - dzisiaj frontmanki w obronie standardów państwa prawa.
Jak to wygląda u naszych sąsiadów?
Gdy w Niemczech udowodniono ówczesnemu ministrowi obrony Karlowi Theodorowi Guttenbergowi plagiat pracy doktorskiej, ten zrzekł się pełnionego stanowiska. Ten sam los spotkał wiceprzewodniczącą Parlamentu Europejskiego Silvanę Koch-Mehrin oraz niemiecką minister nauki Annette Schavan, której odebrano tytuł doktorski oraz funkcję w rządzie. Wydaje mi się, że przyjęcie analogicznych standardów w polskim życiu publicznym jest więcej niż pożądane.
Prawo i Sprawiedliwość nie może udawać, że problemu nie ma. Został on opisany, udowodniony oraz przedstawiony w porażającej skali (niektóre prace dr Sabiny Zalewskiej w ponad 90 proc. składały się z kompilacji tekstów innych naukowców). Jako wyborcę mniej interesuje mnie to, czy przyszły Rzecznik Praw Dziecka wchodzi w akademicki dyskurs na temat stosowania kary klapsa, niż to, czy jest człowiekiem uczciwym. Świadomy plagiat z tej drugiej kategorii po prostu wyklucza.
Marcin Makowski dla WP Opinie