Trwa ładowanie...

Makowski: "Zablokowanie matur byłoby klęską, a nie kartą przetargową strajku nauczycieli" (Opinia)

Strajk musi być uciążliwy, inaczej traci swoją siłę i niczego w życiu żadnej grupy społecznej nie zmieni. Pomiędzy uciążliwością, a kontrskutecznością przebiega jednak cienka, czerwona linia. W przypadku strajku nauczycieli jej przekroczeniem byłoby zablokowanie matur. Potem nie na odwrotu, jest tylko klęska.

Makowski: "Zablokowanie matur byłoby klęską, a nie kartą przetargową strajku nauczycieli" (Opinia)Źródło: PAP, fot: Jakub Kamiński
d4h4ngp
d4h4ngp

Zegar tyka. Rady klasyfikacyjne, które będą decydować o dopuszczeniu uczniów polskich szkół do następnych klas, zaplanowano na przyszły tydzień. Zgodnie z zapowiedziami minister Anny Zalewskiej, będą się one odbywać w większości placówek od 23 do 25 kwietnia. Bez nich, w najczarniejszym scenariuszu, trzeba będzie powtarzać rok.

Pomiędzy empatią a hejtem

Fakt, że tysiące uczniów nie mają szansy poprawić ocen ani sprawdzianów, od których zależy ich średnia, jest już dzisiaj bezdyskusyjny. Pewne straty są nieodwracalne. Można zatem myśleć jedynie o ich zminimalizowaniu. I trzeba o tym myśleć, bo młodzież, która w żaden sposób nie zawiniła, jest dzisiaj grupą wyraźnie poszkodowaną.

Od tego, czy nauczyciele wezmą pod uwagę los młodych ludzi, zależy przyszłość ich postulatów i sukcesu strajku.

Poparcie społeczne i empatia wobec nauczycieli - nawet w środowiskach opozycyjnych - kończy się bowiem tam, gdy w grę wchodzą osobiste wybory. Ich walka, czy przyszłość mojego dziecka? To pytanie zadają sobie w tej chwili setki tysięcy rodziców. Jednym z nich jest Joanna Scheuring-Wielgus. "Mój środkowy syn pisze już egzamin. A razem wspieramy nauczycieli w 8 dniu strajku" - napisała w poniedziałek na Twitterze w momencie trwania egzaminu ósmoklasistów.

d4h4ngp

Zobacz także: Broniarz pokazał zdjęcie z Lechem Kaczyńskim. Reakcja Jarosława Sellina

Wspieram strajk, ale…

Ten logiczny łamaniec pokazuje jednak świetnie, gdzie leży "nerw" protestów. Nie da się jednocześnie wspierać nauczycieli, który wybrali strajk, z drugiej strony ciesząc się z tego, że dziecko pisze egzamin. Pisze go bowiem - powiedzmy to jasno - wbrew woli strajkujących, którzy na egzaminach się nie stawiają.

To, że syn posłanki startującej do europarlamentu z listy Wiosny może spokojnie myśleć o wyborze liceum, to zasługa pedagogów pogardliwie zwanych "łamistrajkami". W tym punkcie jest granica, po której przekroczeniu protestujący zaczną sami sobie robić krzywdę. I odejdą od stołu z niczym. Na horyzoncie jest bowiem również matura, nazwana przez Sławomira Broniarza w nieprzemyślanym przypływie szczerości - "bronią ostateczną".

d4h4ngp

"Broń ostateczna"

Gdyby okazało się, że w przypływie desperacji uda się zablokować jej przebieg, zaburzone zostanie nie tylko życie maturzystów, ale również cały polski system edukacyjny, z promocją na studia i funkcjonowaniem uniwersytetów włącznie. Nie mówiąc już, że egzaminy maturalne są wydrukowane, spoczywają w magazynach Wojskowego Zakładu Kartograficznego, który zajmuje się tą pracą, a sam ich druk kosztował kilkanaście mln złotych. Bez matur te pieniądze powędrują po prostu do kosza.

Dzisiaj odpowiedzialnością zarówno po stronie rządu (nawet bardziej rządu, bo to on ma instrumenty, aby finansowo spotkać się z nauczycielami w połowie drogi), jak i nauczycieli, jest odnalezienie i wypracowanie takiego scenariusza, w którym do zaburzenia promocji oraz matur nie dojdzie. Jeśli bowiem się to stanie, stracą wszyscy: politycy, rodzina, wychowawcy, a najbardziej - ich podopieczni. To byłby czarny dzień polskiej edukacji.

Marcin Makowski dla WP Opinie

d4h4ngp
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4h4ngp