Wiejas: "Sensacyjne ustalenia. Williams kupuje śmieciarkę" (Opinia)
Może wrócić, niedługo wróci, pewnie wróci, wróci, a wreszcie - wrócił! – tasiemiec z Robertem Kubicą w roli głównej przebił długością wszystkie brazylijskie telenowele razem wzięte.
Zaraz po powrocie Kubicy – chwała mu i podziw za heroiczne wysiłki, które umożliwiły mu powrót do F1 – zaczął się następny serial: Kubica poprawia ustawienia; Kubica wie, jak pomóc zespołowi; inżynierowie zachwyceni Kubicą; Kubica wie to, tamo i owamto.
Czego by Kubica nie wiedział, i jakiej "fantastycznej pracy na treningach nie wykonał", na koniec zawsze pojawić się musi konkret – wynik z zawodów. I będzie on smutny dla fanów Kubicy.
Nie ma nic złego w tym, że kibiców fascynuje postać polskiego kierowcy. Dziwiłbym się, gdyby nie fascynowała. Dla mnie nie do zaakceptowania jest forma, w jakiej o tych słusznie niewierzących w sportowy wynik Kubicy, piszą komentatorzy sportowi i wypowiadają się tzw. fachowcy. Wystarczy, że na jakimkolwiek forum pojawi się zdroworozsądkowy wpis, a ten, kto go zamieści, dostaje po głowie od fanatycznych kibiców.
W pierwszej chwili uśmiałem się jak norka, gdy przeczytałem, że w Grand Prix Australii Williams co prawda przegrał, ale Kubica wygrał (trzy okrążenia straty do zwycięzcy i ostatnie miejsce).
Chwilę podumałem. To powinno brzmieć inaczej: Williams i Kubica wygrali w Australii.
Dlaczego? Williams okazał się mistrzem świata w wyciąganiu kasy od sponsorów (w tym od Orlenu), a Kubica wygrał, bo nie każdy po tak traumatycznych przeżyciach i katastrofalnym w skutkach wypadku powróciłby do tak wymajającego sportu.
Co prawda Williams nie ma kasy nawet na części, a te, które ma, rozsiewa po torach, ale na pewno wystarczy mu pieniędzy na zainwestowanie w śmieciarkę. Będzie ona jechała za ostatnim w stawce, czyli Kubicą i zbierała to, co zgubi jego truposz, nazywany dumnie "bolidem".
I tą sensacyjną informacją o zakupie śmieciarki zakończę. Czuj duch, śmieciarka w ruch.
PS
Prośba do dziennikarzy sportowych. Pisząc o Williamsie, nie nadużywajcie słowa "sensacja". Nie zachłystujcie się również każdym zdaniem Kubicy, szczególnie gdy z kamienna twarzą opowiada o swoim gruchocie. To dopiero robi mu krzywdę, a nie kilka słów prawdy.