Łatwo się domyślić, jak skończyłaby się bolszewicka nawałnica 1920 roku, gdyby Polacy, niejednokrotnie słabo wyszkoleni cywilni ochotnicy, dowiedzieli się, że w owej godzinie najcięższej próby, Marszałek Piłsudski złożył rezygnację z wszelkich funkcji. Dzięki Wincentemu Witosowi i jego decyzji o nieupublicznianiu rezygnacji wodza, dyskusja ta będzie czysto akademicka. Piłsudski zostawił Warszawę w najgorszym z możliwych momentów. Zachował się jak kapitan okrętu, który potajemnie szalupą ucieka z nabierającego wody statku.