Historia „sierot z Aleppo”, które chciał zaprosić prezydent Sopotu, to już prawie legenda miejska. Dobrze, że opublikowano pisma stron tego sporu, bo niektórzy twierdzili bez mała, że żadnej prośby nie było, a już na pewno nie o sprowadzenie dziesięciu osieroconych dzieci z Syrii. W historii tej coraz trudniej oddzielić prawdę od komentarzy, intencje od interpretacji, słowa, które padły, od tych, które chciałoby się usłyszeć. Nawet Janina Ochojska powiedziała to, czego nie powiedziała i z czego się wycofywała. Nie bardzo już wiadomo, skąd wzięła się liczba dziesięciorga dzieci, która – przyznajmy – wcale nie pojawia się w oficjalnym piśmie prezydenta Sopotu do Rady Ministrów.