Historia Bartłomieja Misiewicza to jedna z najzabawniejszych "never ending story" w polskiej polityce. Schemat jest do bólu powtarzalny: media krytykują Misiewicza za to, że dostał posadę, na którą nie ma kwalifikacji, wszyscy święci z PiS obiecują, że pupil Antoniego Macierewicza odejdzie, a po maksymalnie kilku tygodniach okazuje się, że szef znalazł mu nową posadę. I znowu media krytykują, politycy PiS obiecują, a Misiewicz wypływa gdzieś w innym miejscu.