Przed debatą prezydencką w TVP. Kacprzak: "Dziś prawdziwych debat już nie ma" [OPINIA]
Telewizyjne show - zwane "debatą prezydencką" - będzie bardziej przypominać dziwny mecz, w którym na boisku stanie jedenastu zawodników i każdy ogłosi, że tę batalię wygrał. Jeszcze kilkanaście lat temu wyglądało to zupełnie inaczej.
Przed nami kolejna debata prezydencka, którą trzeba obejrzeć. Choć z dużym prawdopodobieństwem można przewidzieć jej przebieg, to i tak zgromadzi przed ekranami sporą widownię. Choć taka debata w polskich realiach nic nowego nie wnosi i nic w sympatiach politycznych nie zmienia, to widzowie wciąż mają nadzieję, że może tym razem zostaną zaskoczeni.
Może dlatego, że wielu pamięta takie widowiska z czasów, gdy przed kamerami wszystko się mogło zdarzyć. To już jest jednak przeszłość, która nigdy nie wróci. Zaskoczeń nie będzie.
Debata prezydencka 2020 – "debata" tylko z nazwy
Prezydencka debata w TVP jest od lat "debatą" tylko z nazwy - i odbywa się jedynie dlatego, że według prawa odbyć się musi.
Kandydaci dobrze to wiedzą i przychodzą do studia, bo ich sztaby mają świadomość, iż to wydarzenie w żaden sposób im zaszkodzić nie może. Ale już sama nieobecność jak najbardziej. Dzieje się tak, bo zmieniło się wszystko.
Jeszcze kilkanaście lat temu, w początkach XXI wieku, debata telewizyjna była ogromnym wydarzeniem zarówno dla samych kandydatów, widzów, jak i telewizji. Dziś pozostał jedynie rytuał i tradycja, której wielu zdaje się w ogóle nie rozumieć.
Zobacz też: Debata prezydencka 2020. Jarosław Gowin: Andrzej Duda musi być sobą
Debata prezydencka 2020. Czasy się zmieniły
Studio telewizyjne, kamery, światła, szczegółowe i trudne pytania potrafią obnażyć każdą niedoskonałość człowieka, który jest do takich warunków nieprzyzwyczajony. Kamera potrafi pokazać ułomność merytoryczną, wizerunkową, emocjonalną czy wręcz osobowościową.
W niedalekiej przeszłości dziennikarze telewizyjni traktowali debaty jako jedyną nadarzającą się okazję do tego, by pokazać kandydata w niesprzyjających warunkach. Mając nad nim przewagę bycia w dobrze sobie znanym środowisku, potrafili tak poprowadzić spotkanie, by zdemaskować każdą niedoskonałość i pokazać światu wszelkie ślady fałszu, gry i udawania kogoś, kim się nie jest.
Stąd u dziennikarzy przed laty debatę poprzedzały godziny przygotowań. Czytania programów, studiowania wcześniejszych wypowiedzi, ale też godziny prób zachowania się w studiu. To dziennikarz był u siebie i to on decydował o tym, jaki przebieg będzie miało spotkanie.
Bo głównym celem debaty telewizyjnej było ukazanie kandydata takim, jakim jest naprawdę. Co myśli, co planuje, jak się zachowuje w trudnej, zaskakującej i stresującej sytuacji. Teraz reguły się zmieniły.
Debata prezydencka 2020. Żadnych zaskoczeń nie będzie
W 2020 roku do prowadzenia debaty przygotowanie jest właściwie niepotrzebne. Tak jak niepotrzebny jest nawet dziennikarz - a tylko ktoś, kto odczyta dużo wcześniej przygotowane pytania dotyczące tematów, które są omówione ze sztabami. Żadnych zaskoczeń, żadnej niespodziewanej sytuacji. Rola prowadzącego "debatę" sprowadzona została do odczytania tekstu i pilnowania czasu wypowiedzi.
Podobnie specjalnie szykować nie muszą się też kandydaci na prezydenta, którzy wiedzą jakie zakresy tematyczne będą poruszane, i muszą co najwyżej przygotować kilka w miarę krótkich oświadczeń. Dla nich też debata telewizyjna nie jest już wielkim wyzwaniem, bowiem w czasach Facebooka i Twittera każdy z kandydatów robi takie występy kilka razy dziennie, nagrywając niezliczone ilości filmików z wypowiedziami wideo.
Rynek medialny też jest na tyle bogaty i zróżnicowany, że trudno dziś nie posiadać doświadczenia w byciu bywalcem studiów telewizyjnych. Mówienie na określony temat przez półtorej minuty nie stanowi żadnego problemu, zwłaszcza gdy nie trzeba się obawiać weryfikacji swoich słów. W dzisiejszej debacie w TVP nikt nie dopyta o szczegóły, nikt nie popsuje dobrego samopoczucia.
Debata prezydencka 2020. Dziś takich wpadek już nie ma
Podobnie ma się sprawa z wizerunkiem, który pokazuje telewizja. Świadomość możliwości obrazu telewizyjnego jest zarówno u samych kandydatów, jak i ich sztabowców dziś tak duża, że nikt nie da się zaskoczyć.
Gdy pojawiły się pierwsze debaty telewizyjne w Polsce, w latach 90. XX w., można było nawet przegrać wybory, bo garnitur kandydata był w kolorze dekoracji studia i kandydat wydawał się przez to mdły i niewyraźny. Można było przegrać wybory, bo kamera pokazała, że kontrkandydat jest zdecydowanie wyższy i postawniejszy. Można było przegrać wybory nawet dlatego, że kandydatowi brakło świadomości, iż kamery pracują cały czas - tak jak cały czas włączone są w studiu mikrofony i każdy obraźliwy komentarz obraca się przeciwko temu, kto go wypowiada.
Teraz już nikt nawet nie liczy na to, że taka wpadka może się zdarzyć. Największe wyzwanie dotyczy realizacji, by znów studio nie wyglądało jak teleturniej "Jeden z dziesięciu".
Debata prezydencka 2020, czyli taki dziwny mecz
Kolejne telewizyjne show - zwane "debatą prezydencką" - które zobaczymy w środowy wieczór w TVP, będzie bardziej przypominać dziwny mecz, gdzie na boisku stanie jedenastu zawodników.
Prowadzący zamiast być dociekliwym dziennikarzem, wcieli się w rolę arbitra, który pilnuje, żeby każdy grał według w miarę określonych zasad. A, że tu bramek się nie strzela, to każdy będzie mógł orzec, że tę batalię wygrał. W czym umocni go własna grupa kibiców, która zasiądzie przed ekranami.
I tak jak w czasie meczów piłkarskich, bez względu na wynik, kibic jednej drużyny po meczu pozostaje kibicem tej samej drużyny - tak będzie i w przypadku dzisiejszej debaty w TVP. Debatami takimi jak ta, wyborów się już ani nie przegrywa, ani nie wygrywa.
Marek Kacprzak dla WP Opinie
Debatę prezydencką w TVP możesz obejrzeć w środę 17.06 o godzinie 21:00 w WP Pilot.