Macierewicz został sam. Najmocniejszy dowód zobaczyliśmy w TVP
Jeszcze kilka miesięcy temu był potężny. Dziś w jego "rewelacje" o przyczynach katastrofy w Smoleńsku nie wierzą nie tylko Polacy. Za Antonim Macierewiczem nie stoi murem nawet PiS, a TVP Info uznało, że ciekawsza od jego wystąpienia jest relacja z komisji śledczej ds. Amber Gold.
Od dwóch lat słyszymy, że podkomisja Antoniego Macierewicza jest coraz bliżej prawdy o tym, co 10 kwietnia 2010 r. wydarzyło się w Smoleńsku. Przy okazji każdego wystąpienia były szef MON wylewa z siebie morze słów, nieodmienne budząc zdziwienie, że mówiąc tak dużo, nie mówi w rzeczywistości nic.
Przez przypadki odmienia: cierpienie rodzin, wybuch, sekcja zwłok, zaniechanie rządu Tuska. Nie inaczej było w środę podczas prezentacji "raportu technicznego" jego podkomisji.
Choć Macierewicz zaznaczał, że "ten raport różni się od materiałów, z którymi mieliśmy do czynienia w latach poprzednich", to była to jedynie projekcja. Jak słaby to materiał, najlepiej świadczy fakt, że przewodniczący kilkakrotnie podkreślał, że potrzeba jeszcze wielu dyskusji i ekspertyz, a ostatecznie i tak zebrane przez podkomisje rewelacje oceni prokuratura. Sprowadza się to do tego: ja już się naharowałem, niech teraz inni się z tym biedzą.
Macierewiczowi przez dwa lata nie udało się ustalić niczego i Polacy to widzą. Choćby w ostatnim sondażu przeprowadzonym dla Wirtualnej Polski aż 57 proc. badanych stwierdziło, że powołanie jego podkomisji było niepotrzebne, a 64 proc. uznało, że nie zostały ustalone żadne nowe fakty w sprawie katastrofy.
Spadek zainteresowania Macierewiczem i tym, co ma do powiedzenia, widać również w największym z możliwych do przeprowadzenia sondażu. Każdego dnia, przez siedem dni w tygodniu, 365 dni w roku internauci decydują, co jest ważne i ciekawe. Śledząc ten trend w wynikach zapytań wyszukiwarki Google widać, że z każdym miesiącem przewodniczący podkomisji smoleńskiej odchodzi w medialny niebyt. Zainteresowanie nim wzmaga się na krótko i tylko wtedy, gdy wystąpi z kolejnymi rewelacjami – im więcej wybuchów, tym lepiej dla niego.
Ocena dotychczasowych dokonań Macierewicza jest chłodno przyjmowana również przez partię rządzącą. Oficjalnie nikt tego nie przyzna, ale większe nadzieje PiS wiąże nie z podkomisją, a śledztwem prowadzonym przez prokuraturę Zbigniewa Ziobry. W tym duchu wypowiedział się prezydent: "Wierzę w to, że prędzej czy później to nastąpi i wtedy, również dzięki pracy prokuratorów, a może przede wszystkim, wyjaśnienie tragedii smoleńskiej będzie możliwe".
Ale o prawdziwym upadku znaczenia Antoniego Macierewicza świadczy – na pierwszy rzut oka – nieznaczący fakt. W środę, gdy wygłaszał swoją mowę, na sali nie było kamer TVP Info. Nawet dziennikarze Jacka Kurskiego uznali, że ciekawsza będzie relacja z obrad komisji ds. Amber Gold.
A show Macierewiczowi ukradł dziennikarz "Gazety Wyborczej" Wojciech Czuchnowski.
"Jest pan kłamcą i przestępcą. Za swoje zachowanie odpowie pan przed sądem w wolnej Polsce" – powiedział do przewodniczącego.
Nieprofesjonalne? Z pewnością. Emocjonalne? Jak najbardziej.
Ale Czuchnowski – który sprawę katastrofy smoleńskiej zna jak mało który dziennikarz i którego musi oburzać bezkarność oskarżeń rzucanych przez polityka – wyraził to, co od miesięcy myśli wielu Polaków.
Czy Antoniemu Macierewiczowi cokolwiek się udało? Tak.
Uczynił z Polski wielkie ossuarium, z którego wysypały się kości zmarłych. Kto choć raz był w takim miejscu, ten wie, że specyficzny zapach sprawia, że oddychać swobodnie tam nie sposób.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl