Lewicowy publicysta wychwala partię rapera "Popka". Za program ekonomiczny, który jest utopią
Nie myślałem, że przyjdzie mi spierać się z lewicowym publicystą Rafałem Wosiem o program ekonomiczny partii "Popka", czyli Pawła Mikołajuwa. Ale oto ten dzień nastał. Bo Woś w poczytnym "Super Expressie" przekonuje, że pan "Popek" może być zbawcą narodu.
Znany w niektórych kręgach raper "Popek Monster" z zespołu Gang Albanii zakłada partię. Tak przynajmniej głosi, bo w wykazie partii politycznych dostępnym na stronie Państwowej Komisji Wyborczej, partii Młoda Polska nie ma. Trudno też dotrzeć do informacji o tym, kto (poza samym raperem) ją tworzy. Wiemy za to, kto ją chwali.
Woś z "Popkiem"
Rafał Woś, od niedawna publikujący w "Super Expressie", przekonuje, że "Popek" ma najbardziej sensowny program gospodarczy. Na jakiej podstawie opiera te twierdzenia? Otóż kilka dni temu nowa nadzieja polskiej polityki opublikowała trwające minutę nagranie, w którym główną podstawą gospodarczą Młodej Polski ogłasza Nowoczesną Teorię Monetarną. Kilka ogólnikowych zapisów na ten temat znajduje się też na stronie partii Mikołajuwa.
Trudno uniknąć wrażenia, że red. Woś po prostu wykorzystał popularne nazwisko (czy też pseudonim) do promocji bliskiej mu teorii gospodarczej (wcześniej próbował tego m.in. na łamach "Polityki"), bo "Popek" nie jest z jego politycznej krainy. W przeszłości wspierał Janusza Korwin-Mikkego, czyli gospodarczego ultraliberała, z przeciwnego Wosiowi bieguna. Chyba że to "Popek" błyskawicznie uczy się polityki, której nieodłączną częścią jest zmiana poglądów i przestał już być korwinistą, a stał się lewicowcem.
Piekła nie ma
Czym "Popek" tak zachwycił Rafała Wosia? Nowoczesną Teorią Pieniądza, bo tak nazywa się ten gospodarczy kamień filozoficzny. Na czym polega? Jednym zdaniem: "hulaj dusza, piekła nie ma". Nieco bardziej rozbudowanie: "hulaj dusza, piekło jest, ale na razie nie zaprzątajmy sobie tym głowy, a jak się posypie, to coś się wymyśli".
W NTP chodzi o zupełnie inne podejście do pieniądza i długu (tego rządowego, nie prywatnego). Jej twórcy przekonują, że rządowi kraju, który ma własną walutę nigdy nie zabraknie pieniędzy, bo zawsze może je dodrukować. Wystarczy wpisać kolejne zera w systemie. Odrzucają argumenty gospodarczych konserwatystów, którzy ostrzegają przed inflacją, czyli spadkiem wartości pieniądza, objawiającym się we wzroście cen. Przekonują, że w czasach kryzysu finansowego sprzed dekady banki centralne na potęgę drukowały pieniądze, by ratować upadające banki. Rzecz w tym, że te pieniądze zasypywały dziury w budżetach, które nawarstwiały się przez lata, więc powstawanie inflacji było bardzo rozłożone w czasie.
Druga Wenezuela
Wyznawcy NTP głoszą więc, że rządy nie powinny się przejmować deficytem budżetowym czy długiem publicznym, bo mogą sobie załatwić pieniądze. I to nie przez podnoszenie podatków, tylko przez dodrukowanie pieniędzy. To fałszywa optyka, bo inflacja jest w istocie podatkiem nałożonym na wszystkich w tej samej wysokość To oznacza, że uderza bardziej w tych, którzy mają mniej pieniędzy, w biednych. Z tej perspektywy bardziej lewicowe są podatki progresywne, które mamy m.in. w Polsce.
Zaskakujący jest też pogląd NTP-owców na podatki. Otóż nie służą one zapewnianiu budżetowi państwa środków na działanie instytucji, ale do regulowania gospodarki: gdy koniunktura jest dobra, podatki powinny być wysokie, a gdy trwa recesja - niskie. To czysty keyenesizm, z tym że na sterydach. Bo dzisiaj rządy próbują przeciwdziałać kryzysom gospodarczym, zwiększając wydatki. Gorzej jest z drugą częścią, czyli oszczędzaniem, gdy gospodarka pędzi. Trudno sobie wyobrazić, by w realiach NTP było inaczej.
A wówczas czeka nas hiperinflacja i totalna utrata wartości pieniądza, znana z dzisiejszej Wenezueli czy Polski początku lat 90. Oby więc wdrażanie programu ekonomicznego poszło "Popkowi" tak, jak jego poprzedniemu idolowi Januszowi Korwin-Mikkemu niszczenie Unii Europejskiej od środka.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl