Kacprzak: "Debata nad tarczą antykryzysową - ani pomysłów, ani pieniędzy" [OPINIA]
PiS ciągle nie wie, jak nauczyć się funkcjonować w nowej rzeczywistości, gdzie winą za kryzys i niemoc nie można obarczyć Tuska. Zaś opozycja nie ma pojęcia ani pomysłów, jak to wykorzystać i naprawdę pomóc Polakom - podsumowuje wtorkową debatę nad nową tarczą antykryzysową Marek Kacprzak.
Dobra tarcza obronna musi być mocna, wytrzymała i łatwa w obsłudze. To prawda znana każdemu, kto przynajmniej raz w życiu widział jakąś rycerską walkę. Chociażby w filmie. Tarczę trzeba mocno chwycić, a potem się nią osłonić przed ciosami napastnika. Wtorkowa debata w Sejmie nad kolejną tzw. tarczą antykryzysową pokazała nam kilka rzeczy. Nie mamy żadnej skutecznej tarczy, nie mamy ludzi, którzy są w stanie ją zrobić i, co najgorsze, nie mamy jej z czego zrobić.
Każdy uczestnik sejmowej debaty odegrał swoją rolę, graną na potrzeby politycznej walki, która siłą rzeczy musi wpisywać się w kampanię wyborczą. Nie można zapominać ani na chwilę, że wyborów nikt przecież ciągle nie odwołał.
Każde wystąpienie, bez względu na to, czy było ono wygłaszane przez polityka partii rządzącej, czy któregoś z ugrupowań opozycyjnych, miało więc tylko jeden cel: pokazać, że to "my najlepiej i najbardziej chcemy zadbać o Polaków w potrzebie". Budowa samej tarczy nie była istotna. Najważniejsze było wygłoszenie swoich racji i to tak, by przykryć fakt, że ani pomysłów, ani tym bardziej pieniędzy na realną i prawdziwą pomoc zwyczajnie w kasie nie ma.
Zobacz też: "Tarcza antykryzysowa nie działa". Rafał Sonik obawaia się, że bez pomocy zamknięte biznesy mogą się już nie otworzyć
Prawda PiS-u
Politycy PiS w Sejmie dwoili się i troili, by zaklinać rzeczywistość, jak to ich kolejna tarcza antykryzysowa wesprze pracodawców, by tym nawet do głowy nie przyszło zwalniać pracowników. Padały ogromne sumy. Były poważne i zatroskane miny.
A wszystko po to, by na wszystkich zrobić takie wrażenie, żeby na chwilę zapomniano, iż gospodarka hamuje szybciej i mocniej, niż rząd przygotowuje kolejne propozycje. Bo gdy wsłuchać się w głos tych, którzy o te miejsca pracy naprawdę walczą, propozycje rządu są spóźnione, za słabe i bardziej na pokaz, niż na pomoc.
PiS ciągle jeszcze nie wie, jak nauczyć się funkcjonować w nowej rzeczywistości, gdzie winą za kryzys i niemoc nie można obarczyć Tuska, czy ośmiu lat rządów swoich poprzedników, a przekaz z TVP zbyt mocno się rozmija z rzeczywistością, której ludzie doświadczają na co dzień, by wierzyli w to co widzą i słyszą z telewizyjnego okienka.
Prawda opozycji
Opozycja nie była dłużna i wykorzystała czas w Sejmie, by odegrać scenki, które będzie można wykorzystać w nowych wyborczych klipach. Były pomysły zaczerpnięte od największych gospodarek świata. Sypały się jeszcze większe kwoty - jak na licytacji, w której wygrywa ten, kto da więcej.
Propozycje opozycji były różne. Zazwyczaj potężne i na miarę naszych marzeń. Szkoda tylko, że przy naszej pozycji gospodarczej z założenia nierealne. Nie o to tu jednak miało chodzić, a o to, by prężyć się jak gladiator na arenie, który gotów jest do walki z przeciwnikiem.
Propozycje i zaklęcia padały podczas wtorkowej debaty z każdej strony parlamentarnej sali. Bez przekonania, bez wiary w to co się mówi, czy w realny sens każdego słowa. Nawet emocji już prawie nie było w tych wystąpieniach. Nic dziwnego. Oprócz samych nielicznych polityków i garstki dziennikarzy, nikt tych tyrad nie słuchał.
Prawda prawdziwego życia
Przedsiębiorcy nie słyszeli, bo są pochłonięci walką o przetrwanie. Każdą chwilę przeznaczają na to, by kolejny raz przeliczyć pieniądze, których brakuje i układać naprędce plan, który odwlecze w czasie to, co wydaje się i tak dla zbyt wielu nieuniknione.
Wyborcy też nie słyszeli. Zamiast kolejnych zapewnień o trosce, działaniu i ochronie, szukają odpowiedzi na pytanie "jak żyć po nagłej stracie pracy i środków do życia". Ci, którzy jeszcze pracę mają, zamiast wsłuchiwać się w jałowość debat politycznych zastanawiają się, jak przetrwać i do kiedy uda im się utrzymać na powierzchni.
Maszyna sejmowa jednak mieli swoje ziarna bez względu na wszystko. Rząd chce, by nowe zapisy weszły w życie jeszcze przed świętami wielkanocnymi. Jakby się tliła jakaś irracjonalna iskierka nadziei wśród rządzących, że Polacy przy stołach będą rozmawiać nie o tym, że nie będą mieli z czego żyć, tylko jak to władza się o nich troszczy i im pomaga.
Prezent dla rządzących?
Władza nawet w swojej naiwności nie może mieć pewności, że prezydent zdąży przed Wielkanocą złożyć swój podpis pod kolejną wersją czegoś, co szumnie nazywane jest tarczą antykryzysową. Tym razem Senat może już się nie spieszyć tak jak poprzednio. Nie da się szybko procedować dokumentu, który ma 250 stron.
Zwłaszcza, że widać wyraźnie, iż o samej pomocy można by napisać na stronach kilkudziesięciu. Cała reszta sprawia wrażenie, jakby rząd jednak szykował się do wprowadzenia stanu nadzwyczajnego.
Takiej Wielkiej Nocy Senat może w prezencie rządzącym nie chcieć podarować.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.