Pewne jest, że nie można jednocześnie mówić o pojednaniu i wołać o sprawiedliwość, mówić o potrzebie wzajemnego szacunku - jak prezydent, i domagać się moralnego napiętnowania winnych - jak chce tego prezes PiS. Przyszłość pokaże, czy różnica w tonie przemówień skrywa głębszy podział, czy też jest efektem umowy i świadomego podziału ról, zgodnie z którym Jarosław Kaczyński obsługuje twardy elektorat, a Andrzej Duda zwraca się do wyborców bardziej umiarkowanych - pisze Paweł Lisicki dla Wirtualnej Polski.