Jeśli pożegnany przez nas trzy miesiące temu David Bowie był przybyszem z innej planety, to Prince z pewnością wydawał się kimś na kształt greckiego herosa, półboga o niezmierzonych siłach witalnych i niewyczerpanej kreatywności. Obaj byli tak samo nierealni, nieuchwytni i oddzielni - pisze Kuba Ambrożewski dla WP.