Powrót Bowiego miał być wielkim świętem. Album "Blackstar" miał zaplanowaną datę premiery dokładnie w dzień jego 69. urodzin. Przedtem artysta pokazał teledysk do tytułowego nagrania. I - jakby to powiedziała dziś młodzież - zaorał i zmiażdżył. 20 listopada, czyli w dniu, w którym wszyscy mieli mówić o premierze albumu Adele "25", Bowie zaproponował dziesięciominutową poważną, artystyczną ucztę dla oka. I sprawił, że wszyscy mówili o nim - pisze dziennikarz muzyczny i filmowy Marcin Cichoński dla Wirtualnej Polski.