Co powinna zrobić lewica – czy szerzej: nie-prawica – z katastrofą smoleńską? Zignorować i przemilczeć, wyszydzić i obśmiać, a może podejść do sprawy z pełną powagą, konkurencyjną wobec patosu tak charakterystycznego dla "wrogiego" obozu? Nawet na siłę szukać sensu w bezsensie, przynajmniej próbować zrozumieć tych, którzy taką potrzebę rzeczywiście odczuwali czy raczej poszukiwanie sensu zaliczać do zachowań z gruntu irracjonalnych i śmiesznych?