Trwa ładowanie...

Sławomir Sierakowski: Guma do żucia „Bolek”

- Przychodzi Kiszczakowa do IPN. Naiwnością bije Rywina na głowę, talentem szpiegowskim przynosi wstyd mężowi. IPN nie płaci 90 tys. zł (każdy tabloid dałby cztery razy tyle), ale i tak dostaje własnoręczny podpis Wałęsy, masę donosów (ponad 270 stron) i pokwitowania za odbiór pieniędzy. I tak rozpoczyna się kolejny taniec publicystycznych prokuratorów z adwokatami Wałęsy – pisze Sławomir Sierakowski dla Wirtualnej Polski.

Sławomir Sierakowski: Guma do żucia „Bolek”Źródło: Eastnews, fot: Piotr Kamionka/REPORTER
d2pcbw3
d2pcbw3

Przychodzi Kiszczakowa do IPN. Naiwnością bije Rywina na głowę, talentem szpiegowskim przynosi wstyd mężowi. IPN nie płaci 90 tys. zł (każdy tabloid dałby cztery razy tyle), ale i tak dostaje własnoręczny podpis Wałęsy, masę donosów (ponad 270 stron) i pokwitowania za odbiór pieniędzy. I tak rozpoczyna się kolejny taniec publicystycznych prokuratorów z adwokatami Wałęsy – pisze Sławomir Sierakowski dla Wirtualnej Polski.

Sam taniec jest jednak mało interesujący, więc nie będzie to kolejny przewidywalny felieton atakujący Wałęsę lub broniący go od zarzutu współpracy. Autor nie posiada tyle pewności siebie, by przyznawać sobie prawo do oceniania zachowania osób z czasów komunistycznej dyktatury.

Wcześniej na Wałęsę było niewiele - głównie wiadomości z drugiej ręki, poszlaki i sprzeczne wypowiedzi samego zainteresowanego. Teraz najprawdopodobniej mamy komplet. Tyle, że najbardziej poszkodowani wyjdą z tego... lustratorzy. Jak nie idzie, to nie idzie, przykro mi. A stawka jest wysoka, bo dla niektórych historyków Wałęsa to całe ich życie. „Mój mąż z zawodu jest lustratorem” - wyobrażam sobie takie przedstawienie w duchu Barei całej grupy historyków, którzy z lustracji, a właściwie z Wałęsy, uczynili swoją główną profesję. „Cenckiewicz, miło mi, jestem wałęsologiem” albo „Gontarczyk, bolkolog, dzień dobry”.

Dlaczego to oni moim zdaniem stracą najwięcej? To akurat łatwo odgadnąć, ale gdyby ktoś nie potrafił, na końcu felietonu zdradzę, kto naprawdę zabił lustrację w Polsce. Na razie wiemy tyle, że wreszcie znalazły się zwłoki. Dowód, bez którego nie da się skazać na najwyższy wymiar kary. W prawie karnym to dożywocie, w prawie natury Polaków - zdrada Polski.

d2pcbw3

Młody Wałęsa, żonaty i otoczony gromadką dzieci, współpracował z SB przez kilka lat na początku lat 70. i brał za to pieniądze. Z jak poważną sytuacją mamy tutaj do czynienia? „Brałem 500 złotych na dziecko, zanim to było modne” - podpowiada Wałęsie linię obrony jeden z moich kolegów w Krytyce Politycznej. A więc okazja do żartów czy temat, który połknie naszą debatę publiczną i będzie ją żuł miesiącami, tak jak od lat żuje i robi balony, rozciągając Smoleńsk jak gumę? Dzięki tej analogii domyślam się, co może się wydarzyć po ujawnieniu materiałów Kiszczaka.

Jak wiadomo istnieją dwa „Smoleński”. Jeden, który się wydarzył w 2010 i był zwykłą katastrofą lotniczą oraz drugi, który się wydarza, wydarza i wydarzyć nie może. Antoni Macierewicz i inni niewydarzeni politycy, czynnie zajmują się tym, żeby się nie wydarzył. Komu najbardziej mogło zależeć na wyjaśnieniu tego, co się wydarzyło w Smoleńsku? Oczywiście Tuskowi, nie musiałby więcej oganiać się od zarzutów o spisek z Putinem i zamach na prezydenta Kaczyńskiego. Komu zależy, żeby tej katastrofy jak najdłużej nie wyjaśniono, a raczej udawano, że nie wyjaśniono po wyjaśnieniu jej przez ekspertów? Oczywiście Antoniemu Macierewiczowi. Gdyby stracił wiarę w "Zamach Smoleński", straciłby dobrą robotę. Bycie Hetmanem Smoleńskim jest to absolutny top polityki w naszym kraju.

I analogicznie, odnośnie sprawy Wałęsy: Czy te wszystkie grube książki Zyzaka, Gontarczyka, Cenckiewicza o Wałęsie napisane na podstawie chudych dowodów powstałyby, gdyby dowody były równie grube? Oczywiście nie. Czy powstałyby inne, opisujące wszystkie dokumenty, te właśnie odnalezione? Pewnie, że tak, ale zajęliby się tym raczej historycy, którzy potrzebują dowodów do wyciągania tez i nie potrzebują dodatkowej podniety, którą daje oskarżanie, produkowanie domysłów i palenie kukieł Bolka.

Ale i tak lustratorzy nie powinni narzekać. Nie mieliby co robić, gdyby Wałęsa nie kluczył, przyznawał się i odwoływał, raz chciał debaty a za chwilę już nie, tylko wyszedł w momencie swojej największej popularności związanej z przełomem 1989 roku i powiedział: „Przymuszony przez bezpiekę, w ciężkich warunkach materialnych i przed powstaniem opozycji demokratycznej, dałem się wciągnąć we współpracę. Zastraszony, napisałem dużo i powiedziałem za dużo. Nie sądziłem, że branie pieniędzy może jeszcze pogorszyć moją sytuację. Bałem się. Najszczęśliwszy moment w moim życiu to nie ten, kiedy dostałem Nobla, ale gdy zerwałem się z ubeckiej smyczy. Nigdy później nie popełniłem już tego błędu. Wybaczam moim oprawcom i proszę o wybaczenie moich rodaków”.

Wałęsologów do roboty najął nie kto inny tylko sam Wałęsa. I właśnie ją stracili. Proszę państwa, 17 lutego 2016 roku skończyła się w Polsce lustracja.

Sławomir Sierakowski dla Wirtualnej Polski

Sławomir Sierakowski- socjolog i publicysta. Szef "Krytyki Politycznej" i Instytutu Studiów Zaawansowanych. Stypendysta Uniwersytetu Harvarda, Yale i Princeton. Publikuje m.in. w "New York Times", "Guardian" i OpenDemocracy.net.

d2pcbw3
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2pcbw3